MOŁDAWIA, czyli kraj studni
FESTIWAL WINA W KISZYNIOWIE,
ORCHEIUL VECHI ORAZ PIWNICE WINNE W MILEȘTII MICI
(październik 2008)
zdjęcia
Od samej granicy z Rumunią było widać, że Mołdawia to najbiedniejszy kraj
w Europie. Rumunia przyzwyczaiła nas do dziurawych
dróg,
ale Mołdawia to szczególny przypadek. Już pierwszego dnia
zakosztowaliśmy wertepów. Trochę w tym naszej winy, bo nie
powinniśmy jechać podrzędną drogą. To było tylko 40km ale zajęło nam
pół dnia! Jak to zwykle bywa, na skrzyżowaniu stał
drogowskaz, a
droga na początku wyglądała znośnie. Potem to już historia. Sam nie
wiem co było gorsze: wielkie dziury w asfalcie czy resztki asfaltu
wystające z ziemi. Nawet się ucieszyłem, kiedy asfalt zupełnie zniknął,
zastąpiony szutrową drogą z dziurami, w których po deszczu
zbiera
się woda. Co było robić, jechałem slalomem na dwójce a w
duchu
po raz kolejny przysięgałem sobie, że będę jeździł tylko
głównymi drogami!
Ten krótki (w kilometrach, nie w czasie) odcinek pomiędzy
Leova
a Leuseni to była prawdziwa podróż do przeszłości.
Najbardziej
rzucały się w oczy studnie. Nie tylko dlatego, że było ich bardzo dużo,
ale ze względu na wygląd. Najczęściej bardzo ładnie zabudowane i
pomalowane,
są czymś więcej niż tylko dziurą w ziemi, z której można
zaczerpnąć wody. Kiedy zaczęło się robić późno, wioska
ożyła.
Jedni prowadzili krowy z pastwiska, drudzy chodzili do studni po wodę.
Nie mogłem pojąć dlaczego domy są biedne ale ładne i zadbane, natomiast
droga ledwo przejezdna dla samochodu osobowego. Droga to powinien być
priorytet! Chyba jest tak jak wszędzie, czyli dom buduję ja, a drogę
budują "oni".
Festiwal wina w Kiszyniowie
Mołdawia jest ważnym producentem wina, które jest jednym z
jej
głównych towarów eksportowych. Zastanawiałem się
nawet,
czy nie nazwać Mołdawii "krajem wina", ale to byłoby zbyt oczywiste.
Jesień to czas zbiorów, a na drugą niedzielę października
przypada radosne Święto Wina. Kiszyniów przybiera odświętne
barwy, a główna ulica, Bulwar Stefana Wielkiego, wypełnia
się
ludźmi. Ze wielkiej sceny rozbrzmiewa tradycyjna muzyka i panuje bardzo
fajna
atmosfera, oczywiście podlana dobrym winem. Wszyscy liczący się
producenci wina mają stoiska, gdzie promują swoje trunki. W
parku
można kupić różne rękodzieła, na przykład wyszywane obrusy,
wyroby z drewna czy z gliny. Festiwal trwał od samego rana do nocy.
Wieczorem na ulicy została
głównie
pijana młodzież, potykająca się o puste butelki i podskakująca w rytm
muzyki techno. Skąd ja to znam...
Orcheiul Vechi
Podobno jest to duma Mołdawii. Na niewielkim obszarze można znaleźć
wszystko, co charakterystyczne dla tego kraju: wiejską architekturę,
meandrującą rzekę, cerkwie i skalne monastyry. Rzeczywiście jest
ładnie, a wejście wykutym w skale tunelem do mieszczącego się w jaskini
monastyru jest czymś wyjątkowym. Chciałem zrobić zdjęcie, ale wyszedł
mnich i postukał się w głowę. Odebrałem to jako: "Zwariowałeś? Tu nie
wolno robić zdjęć!" Wtedy on powiedział coś w rodzaju "ha" i
znów pokazał na głowę. Wtedy zajarzyłem - chodziło o
mój kapelusz (po angielsku: hat)! Z monastyru można wyjść na
skalną półkę,
zupełnie niezabezpieczoną, co mnie trochę zdziwiło bo przychodzi tutaj
dużo
dzieci. Widać nikt jeszcze nie spadł. Rzeka płynąca w dole robi zwrot o
180º i opływa cypel z drugiej strony. Na stromym zboczu
znajdują się skały, w których wykuty został szereg
obszernych jaskiń. Ogólnie jest to bardzo ciekawe miejsce,
ale
nic nadzwyczajnego. Jedyną atrakcją światowej klasy w Mołdowie są
piwnice
winne w Mileștii Mici.
Mileștii Mici - największa kolekcja win na świecie
Aby zwiedzić piwnice, trzeba telefonicznie umówić się na
wizytę co najmniej kilka dni wcześniej. Nie zrobiliśmy tego, bo był
weekend i nikt nie odbierał. Zadzwoniłem w poniedziałek wiedząc, że nie
możemy czekać dłużej niż do wtorku. Ku mojemu zdziwieniu udało się
zrobić rezerwację na ten sam dzień! Mieliśmy 2 godziny na dojazd do
Mileștii Mici, leżącego na przedmieściach Kiszyniowa. Na stronie
internetowej nie ma żadnej mapy, a na drogach żadnych
drogowskazów. Do tej pory po Kiszyniowie jeździliśmy
praktycznie na
chybił trafił i jakoś udawało się trafić do centrum. Mołdawia była
najgorzej oznakowanym krajem i nigdy byśmy nie znaleźli Mileștii Mici,
gdybyśmy się nie pytali o drogę. Na miejscu okazało się, że jakaś grupa
zrezygnowała i dlatego mogliśmy przyjechać tego samego dnia. Czasami
nawet mi się coś poszczęści!
Podziemne korytarze Mileștii Mici mają 200 kilometrów
długości, ale tylko 50km jest aktualnie wykorzystane. Powstały
one w wyniku wydobywania kamienia na budowę Kiszyniowa w XIX wieku i
tak
się składa, że w środku panuje idealny mikroklimat do przechowywania
wina. Temperatura pomiędzy 12 a 14ºC, wilgotność około 90%
przez cały rok. Dzięki temu z czasem zgromadziła się tu największa
kolekcja win na świecie, licząca około 1.5 miliona butelek! Jest to
potwierdzone wpisem do Księgi Rekordów Guinnessa. Piwnice
zwiedza się samochodem i tylko z przewodnikiem. Nasza przewodniczka
była do niczego, chyba wyczuła że nie jesteśmy z tych, co dają napiwki!
I tak jest to droga atrakcja, bo za 1.5 godz zwiedzania i degustację 3
win trzeba zapłacić ponad 70 złotych. Jest to najtańsza opcja. Można
też pić i jeść w imponującej Wielkiej Sali 50 metrów pod
ziemią, ale do tego trzeba mieć gruby portfel. Nasza degustacja miała
miejsce obok Wielkiej Sali i trwała 15 minut. Mieliśmy do dyspozycji 2
dzbanki wina czerwonego półsłodkiego oraz
beczółkę białego słodkiego. Wszystkie były wyśmienite, ale
to białe to było najlepsze wino jakie kiedykolwiek piłem!
zdjęcia