www.mariusztravel.com logo


Porady, czyli Tanie Podróżowanie


1. BUDŻET

Pytanie, które pada najczęściej, brzmi: "skąd masz kasę na takie podróże?" Krótko mówiąc, z bankomatu :-)
A tak na serio, po prostu przeznaczyłem pieniądze zarobione za granicą na spełnianie marzeń o podróżach. Nie są to bajońskie sumy, bo Ameryka Płd jest dość tania. Średnio wydawałem £10 dziennie, czyli około $15. To wystarcza na nocleg w tanim hostelu, oszczędne jedzenie i transport. Ale podróżowanie polega na tym, żeby jak najwięcej zobaczyć i przeżyć. Niestety, atrakcje turystyczne kosztują. Bilety wstępu, obowiązkowi przewodnicy, zorganizowane wycieczki w trudno dostępne miejsca, wypożyczenie sprzętu. Lepiej spędzić w danym kraju mniej czasu, ale zobaczyć to, co najważniejsze i najciekawsze (z Twojego punktu widzenia). Moja największa gafa podróżnicza polegała na tym, że będąc w Ushuaia mogłem popłynąć na Antarktydę za jedyne $2500 i nie skorzystałem.
Oto co robię, aby utrzymać budżet w ryzach: >>>

- śpię w tanich hostelach, o których dowiaduję się z przewodnika lub od innych podróżników
- jeśli chcę się zatrzymać w dużym mieście (noclegi są zazwyczaj drogie), szukam darmowego noclegu przez www.hospitalityclub.org
- w górach śpię pod namiotem
- wożę cały sprzęt potrzebny do trekkingu (patrz "co zabieram na wyprawę?)
- każdy hostel ma kuchnię. Korzystam z niej jeśli tylko mam czas
- jedzenie kupuję na targach, gdzie lokalne produkty są tanie i świeże. W tropiku jem egzotyczne owoce, nad morzem kupuję ryby
- pytam miejscowych, gdzie oni się stołują. Restauracje rekomendowane przez przewodniki nie należą do najtańszych
- staram się robić zakupy z dala do centrum i miejsc turystycznych
- rzadko jeżdżę "na stopa", ale wiem że to się sprawdza w wielu krajach. Ja wolę poszukać najtańszego autobusu na dworcu
- jesli trasa jest długa i mało widokowa, jadę autobusem nocnym i oszczędzam na noclegu
- szukam hostelu blisko dworca, aby nie brać taksówki, albo pytam o komunikację miejską
- jeśli w autobusie są inni plecakowicze, pytam ich czy możemy pojechać jedną taksówką
- kupuję wodę w dużej butelce i przelewam do mniejszych
- ZAWSZE pytam o cenę zanim z czegokolwiek skorzystam. Zapamiętuję ceny aby wiedzieć, kiedy ktoś chce ze mnie zedrzeć
- targuję się, jeśli są szanse na niższą cenę. Szczególnie w hostelach, na targach czy przy kupnie wycieczki
- jeśli jest taka możliwość, to piorę bieliznę i koszulki w zlewie
- wstępy do parków narodowych są dużo droższe dla obcokrajowców. Czasami wchodzę wcześnie rano, kiedy nikogo nie ma
- NIGDY nie używam karty kredytowej w bankomacie. Do tego celu najlepsze są zwykłe karty do bankomatu ze znaczkiem Cirrus (działa w całej Ameryce Łacińskiej oprócz Gwatemali) czy Visa Electron. Nie znam ofert polskich banków, ale w UK najlepszy jest Cashcard banku Nationwide. Nie pobiera opłat za prowadzenie konta ani prowizji za używanie za granicą! Dla bezpieczeństwa najlepiej mieć kilka kart, co najmniej dwie. Koniecznie weź dolary (unikaj zniszczonych banknotów) i trzymaj je na wypadek, gdyby karty nie działały.
- jeśli bank pobiera stałą opłatę za użycie bankomatu za granicą, wybieram maksymalną sumę
- jeśli płacę kartą kredytową, szukam internetu i spłacam cały dług zanim zaczną naliczać odsetki
- unikam wymiany pieniędzy na granicy bo tam jest najgorszy kurs. Jeśli muszę, sprzedaję $10 (rozmieniam wcześniej większy banknot)
- zdjęcia nagrywam na CD i wysyłam zwykłym listem. Zawsze dochodziły. Oczywiście drugą kopię trzymam w plecaku
- planuję podróż tak, aby odpoczywać w krajach tanich (Boliwia, Peru, Ekwador, Gwatemala, Honduras, Nikaragua)
- w krajach drogich (Argentyna, Chile, Brazylia, Kostaryka, Panama) podróżuję intensywnie, nie marnując czasu
- autobusy międzynarodowe są drogie. Lepiej dojechać do granicy i przejść na nogach. Za granicą zawsze jest jakiś transport

2. BEZPIECZEŃSTWO

Trzeba sobie uświadomić jedną rzecz: podróżowanie jest bezpieczne! Zwiedziłem niemal całą Amerykę Łacińską i nigdy nic poważnego mi się nie stało. Po powrocie do Polski piłem piwo ze znajomymi na krakowskim rynku  i obrobił mnie kieszonkowiec! Wszystko dlatego, że u siebie czułem się bezpiecznie. Trzeba być ostrożnym, ale nie wpadać w paranoję. A na wszelki wypadek, wykupić ubezpieczenie!
Oto co robię, aby bezpiecznie podróżować: >>>

- podróżuję tak, aby do następnego miasta dotrzeć przed zmrokiem
- w hostelu zostawiam plecak i pytam, których miejsc należy unikać, po czym biorę mapę i idę "na miasto". W miastach o złej reputacji idę bez aparatu, zapamiętuję miejsca gdzie chcę zrobić zdjęcie i później wracam z aparatem. Pstrykam fotkę i od razu go chowam
- Pieniądze noszę luzem w kieszeni i tylko tyle, ile będzie mi potrzebne. Reszta zostaje w depozycie w hostelu. W drugiej kieszeni mam naszykowane $10 na wypadek napadu. Dolary można zastąpić starym polskim banknotem sprzed 1995r. Złodzieja interesują zera, więc powinien zadowolić się nawet stówą
- duże miasta wszędzie na świecie są niebezpieczne. Najczęściej nie łażę nigdzie po nocach
- w autobusie studiuję mapę miasta do którego jadę. Chcę wyglądać na kogoś, kto wie gdzie jest i dokąd idzie
- mam 2 plecaki, duży i mały. Duży wędruje do luków bagażowych lub na dach autobusu. Kupiłem specjalną siatkę stalową firmy PacSafe, dzięki której nikt mi nic z plecaka nie wyjmie a sam plecak może być przypięty. Nie używam w spokojnych miejscach
- kiedy wysiądę z autobusu, pakuję wszystko do dużego plecaka. Jest za ciężki aby mi go wyrwać i uciec
- mały plecak wraz z aparatem biorę ze sobą do autobusu (najlepiej trzymać na kolanach). Dokumenty wożę w "portfelu bezpieczeństwa". Zapinam go na biodrach i wkładam pod spodnie. Oprócz tego mam mały woreczek na sznureczku, a w nim zapasową kartę kredytową i dolary. Przypinam go do majtek i pozwalam mu dyndać w nogawce. Mam też specjalny pasek do spodni. Od wewnętrznej strony ma przyszyty suwak. Tam wkładam część dolarów
- jeśli muszę wziąć taksówkę, to zawsze oficjalną, nie jakiś samochód z napisem "taxi". Zamykam drzwi od środka
- w hostelu mam zaufanie do innych plecakowiczów, ale i tak nie zostawiam nic wartościowego na widoku, tylko w środku plecaka
- trzeba uważać, jeśli ktoś próbuje odwrócić naszą uwagę. Sposoby są przeróżne, np. oblanie ketchupem czy pytanie o drogę. W La Paz chcieli mnie zrobić na "policjanta w cywilu" (przeczytaj "Złodzieje w La Paz"). Ogólnie mówiąc, jeśli koło nas dzieje się coś niezwykłego, to powinien nam się włączyć alarm
- w kafejce internetowej przekładam nogę przez naramiennik małego plecaka (jeśli kładę go na podłodze)
- są bardzo interesujące miejsca, gdzie regularnie zdarzają się napady, np. niektóre wulkany w Gwatemali. Wiem o tym z przewodnika czy od pracownika hostelu. Najczęściej nie ryzykuję i nie zapuszczam się w takie miejsca
- obserwuję co się dzieje wkoło mnie, odwracam się i sprawdzam, czy nikt za mną nie idzie. Oczywiście tylko tam, gdzie trzeba. Nic nie zepsuję nam podróży bardziej niż ciągły strach przed rabunkiem

3. CO ZABIERAM NA WYPRAWĘ?

Wybór odpowiedniego ekwipunku jest chyba największym wyzwaniem na etapie przygotowania do wyprawy. Nie ma rzeczy uniwersalnych. Jeśli chcę podróżować w różnych strefach klimatycznych, to dobieram ekwipunek pod kątem tej, w której spędzę najwięcej czasu. W przeciwnym razie miałbym plecak cięższy niż ja sam! Wszystko, co zabieram jest absolutnie niezbędne. Zastanawiam się dwa razy zanim coś włożę do plecaka. Czy można to czymś zastąpić? Czy mogę się bez tego obejść? Ile razy będzie mi to potrzebne?
Oto co zabrałem na wyprawy do Ameryki Południowej: >>>

- plecak Osprey Crescent 90l + pokrowiec (raincover) + stalowa siatka ochronna PacSafe
- namiot Mountain Hardwear Muir Trail (2.9kg) + 3 rurki do naprawy stelaża
- śpiwór puchowy Mountain Equipment Snowline (1.5kg). Zawsze wkładam go do grubej, porządnej reklamówki
- materac Thermarest ProLite 4
- palnik MSR DragonFly Multi-fuel + butelka 0.5l + zestaw naprawczy
- menażki tytanowe MSR zestaw 1l + 1.5l
- 3 zapalniczki, solniczka, nóż, łyżka duża
- termos
- worek na wodę MSR 3l i krople do odkażania wody Aquamira
- buty Scarpa SL (B1, czyli można do nich przypiąć raki). Wkładki Superfeet (zielone)
- sandały
- ochraniacze (ang. gaiters). Praktycznie ich nie używałem
- 3 pary skarpet do trekingu firmy Smartwool
- 2 pary skarpet cienkich
- skarpety nieprzemakalne Sealskin
- spodnie letnie Montane Terra z odpinanymi nogawkami
- spodnie zimowe Rab VR Trail (z materiału Pertex)
- spodnie zewnętrzne Berghaus Paclite
- zwykłe krótkie spodenki
- koszulka letnia z krótkim rękawem syntetyczna (szybko schnie)
- bluzka letnia z długim rękawem syntetyczna
- koszula letnia North Face. Moja ulubiona, bo jest przewiewna, chroni przed słońcem i ma 2 kieszenie
- ciepła koszula firmy Paramo. Jest niezniszczalna
- do spania w wysokich górach wełniana bluzka i kalesony Icebreaker Bodyfit 260. Zrobione z nowozelandzkiej wełny (merino wool)
- kurtka Mountain Equipment Guide (windstopper)
- kurtka zewnętrzna Montane
- kapelusz firmy Tilley
- czapka zimowa Paramo
- nakrycie głowy typu Buff. Można też założyć na szyję albo na twarz
- rękawiczki cienkie
- rękawice zimowe Lowe Alpine z Gore-Texem
- 4 pary majtek
- aparat Canon 350D plus akcesoria. W pierwszej podróży miałem także statyw
- MP3 z radiem
- zegarek Suunto Observer z wysokościomierzem i kompasem
- kijki teleskopowe Leki Thermolite
- czołówka Petzl Tikka XP
- gogle
- kompas
- gruba folia 2x2m. Nic nie waży a przydaje się do rozbicia namiotu, kiedy jest mokro, kiedy jest brudno
- krem z filtrem
- insect repellent z dużą zawartością DEET (50%)
- apteczka, a w niej antybiotyki, krem na grzybicę, plastry, bandaż, mini latarka
- mały budzik z kalkulatorem
- kosmetyczka Eagle Creek. Ma haczyk i można ją powiesić w łazience
- ręcznik szybkoschnący firmy Lifeventure
- elastyczny sznurek do suszenia ubrań z haczykami. Dzięki niemu mogę suszyć bieliznę wypraną wieczorem
- portfel bezpieczeństwa (security belt)
- pasek do spodni z suwakiem po wewnętrznej stronie
- zestaw naprawczy: igła i nici, taśma duck tape, klej
- Nikwax Aqueous do impregnacji butów i Nikwax Tech Wash do prania rzeczy nieprzemakalnych
- przewodnik Footprint South American Handbook
- husteczki higieniczne (potrzebne w górach do smarkania kiedy jest zimno)
- papier toaletowy (najlepiej zawsze mieć ze sobą trochę papieru)
- kilka mocnych reklamówek, najlepiej każda inna. Pakuję w nie ubranie bo nigdy nie wiadomo, kiedy plecak może zmoknąć. Jeśli nie są takie same, to potem łatwo znajdę w plecaku to, czego szukam
Oto co zabrałem na wyprawy do Azji południowo-wschodniej: >>>

- stary plecak duży 60l (na 2 osoby)
- plecak mały 20l
- buty sportowe Salomon
- sandały (często trzeba je zdejmować)
- 5 par skarpet
- 5 par majtek
- 2 pary spodni North Face (jedne z odpinanymi nogawkami)
- kalesony wełniane Icebreaker
- krótkie spodenki do pływania
- 2 koszulki letnie
- bluzka letnia z długim rękawem
- koszula letnia North Face, moja ulubiona
- bluzka wełniana Icebreaker
- koszula ciepła firmy Paramo
- kurtka nieprzemakalna Berghaus (Gore-Tex Packlite) - kapelusz firmy Tilley
- nakrycie głowy typu Buff
- rękawiczki
- 2 aparaty - kompaktowy Panasonic i lustrzanka Canon 350D
- dysk twardy zewnętrzny 320GB
- czytnik do kart pamięci
- statyw
- czołówka Petzl
- nóż i łyżka
- krem z filtrem
- insect repellent z dużą zawartością DEET (50%)
- apteczka, a w niej antybiotyki, loperamid, krem na grzybicę, plastry, bandaż, mini latarka
- mały budzik z kalkulatorem
- ręcznik szybkoschnący firmy Lifeventure
- elastyczny sznurek do suszenia ubrań z haczykami
- portfel bezpieczeństwa (security belt)
- pasek do spodni z suwakiem po wewnętrznej stronie
- przewodnik Lonely Planet Southeast Asia
- papier toaletowy (najlepiej zawsze mieć ze sobą trochę papieru)
- kilka mocnych reklamówek, najlepiej każda inna. Pakuję w nie ubranie bo nigdy nie wiadomo, kiedy plecak może zmoknąć. Jeśli nie są takie same, to potem łatwo znajdę w plecaku to, czego szukam

4. WYSOKIE GÓRY

Jeśli ktoś nie ma doświadczenia w wysokich górach, to wcale nie znaczy, że nie może uprawiać trekingu czy nawet wspinaczki w Andach. W większości krajów można wynająć przewodnika (czasami jest to wręcz obowiązkowe, np. od 2008 w Cordillera Blanca, Peru). Innym sposobem jest dołączenie do kogoś bardziej doświadczonego, poznanego w czasie podróży. Ja często chodziłem sam pomimo braku doświadczenia w tak wysokich górach jak Andy, ale tego nie polecam. W planowaniu górskich eskapad bardzo pomógł mi przewodnik Lonely Planet "Trekking in the Patagonian Andes" oraz "Trekking in the Central Andes".
Jak przygotować się na wyprawę w wysokie góry: >>>

WYSOKOŚĆ:
- najważniejsza różnica pomiędzy górami w Europie a Andami to wysokość nad poziomem morza. Należy się dobrze zaklimatyzować zanim wybierzemy się na duże wysokości (ponad 3000m). W moim przypadku, 2 dni spędzone na 2000m zupełnie wystarczały
- w trakcie zaklimatyzowania należy przyjmować dużo płynów i unikać wysiłku
- Indianie w Peru i Boliwii piją wywar z liści koki (mate de coca) aby złagodzić symptomy choroby wysokościowej. Można spróbować!
- wiele miast w krajach andyjskich jest położonych na wysokości ponad 2000m, a nawet 4000m (La Paz). Jeśli jechałem autobusem prosto znad oceanu, to czułem się osłabiony przez pierwsze 2 dni
- objawy choroby wysokościowej zwykle pojawiają się powyżej 2500m, ale szybko mijają w miarę aklimatyzowania się
- choroba wysokościowa objawia się bólem głowy, zmęczeniem, nudnościami, krótkim oddechem, problemami ze spaniem. Doświadczyłem ich wszystkich oprócz nudności.
EKWIPUNEK:
- moim zdaniem, odpowiedni ekwipunek to podstawa. Nie wszystko musi być najwyższej klasy, ale na takich rzeczach jak plecak, buty, namiot, śpiwór i ubranie nigdy nie oszczędzam. Najdroższe nie znaczy najlepsze. Patrz "Co zabieram na wyprawę?"
- jeśli mamy zamiar dużo chodzić po górach, to warto zainwestować w dobrze dobrany, wygodny plecak. Do trekingu wystarczy 75l  
- w tej chwili mam buty ze skóry bez Gore-texu, ale następne jakie kupię będą z materiału i z Gore-texem. Są trwałe i lekkie
- namiot musi wytrzymać silny wiatr, dlatego dobrze mieć porządny, 4-sezonowy
- śpiwór najlepiej puchowy. Syntetyczny odpowiednik jest duży i ciężki. Powyżej 4000m trzeba być przygotowanym na kilkanaście stopni mrozu, dlatego "rekomendowany zakres spania" powinien sięgać co najmniej -10°C. Bardzo ważna jest mata, musi całkowicie izolować od podłoża. Ciepły śpiwór nic nie da, jeśli mata będzie do niczego
- butekla 0.5l z dużym korkiem. Kiedy jest mróz i wiatr, a muszę siku, nie wychodzę z namiotu tylko robię z niej użytek
- każdy wie, jak ważne jest ubranie nieprzemakalne. Co prawda wszystko w końcu przemoknie, ale im później, tym lepiej. Pogoda zmienia się szybko, więc Gore-texy pakuję na końcu. Zakładam na postojach zanim zacznę marznąć.
- w górach b. często wieje wiatr. Można wtedy założyć kurtkę z Gore-texem, który dobrze "oddycha". Jednak lepszym rozwiązaniem jest kurtka Windstopper albo porządny Polar. Do wspinaczki na 6-tysięczniki polecam kurtkę puchową (ja nie miałem)
- kiedy wieje wiatr albo kiedy gotuję kolację wieczorem w namiocie, bardzo przydają się cienkie rękawiczki
- na wietrze jest zimno, ale słońce i tak opala. Dlatego zakładam kapelusz, a na uszy opaskę typu Buff. Mam też ciepłą czapkę z daszkiem zakrywającą uszy firmy Paramo
- zawsze zabieram kijki. Łatwiej się chodzi, odciążają kolana, ratują kiedy się poślizgnę albo kiedy zaatakują psy. Kilka razy zdarzyło mi się wystawić kijki w kierunku kłapiących zębami psów, co pewnie uratowało mnie przed pogryzieniem. Moja ostatnia linia obrony to gaz łzawiący, ale nigdy go nie użyłem. Psów można się spodziewać przechodząc w pobliżu domostw położonych w górach
- latarka na diody LED, zakładana na głowę jest po prostu niezastąpiona
- skarpety wełniane (używam Smartwool) nie śmierdzą tak szybko jak syntetyczne. Jeśli muszę, noszę 3 dni albo i dłużej
- dobrze zabrać apteczkę. Antybiotyki uratowały mnie, kiedy miałem zatrucie
- woda w Andach nie nadaje się do picia, nawet na 5000m, chyba że płynie bezpośrednio z topiącego się lodowca. Trzeba ją gotować przez kilka minut, albo odkazić (używam kropel Aquamira). Innym, raczej drogim sposobem jest filtrowanie (filtrem ceramicznym)
- nie zawsze da się rozbić namiot w pobliżu wody. Trzeba mieć butelki (ja używam worka z rurką MSR 3l)
- termos nie jest niezbędny, ale bardzo się przydaje
- na dużych wysokościach kuchenki gazowe nie sprawdzają się. Polecam kuchenkę na ciekłe paliwo, najlepiej "multifuel". Nie zawsze dostaniemy rekomendowaną czystą benzynę, ale taką samochodową można kupić wszędzie. Parafiny użyłem raz i nigdy więcej
- balsam do ust. Bez niego usta boleśnie popękają 
DROBIAZGI:
- w Andach słońce jest bardzo, ale to bardzo mocne i szybko wschodzi. Od samego rana smaruję się kremem z filtrem 40
- nigdy nie śpię w tym, w czym cały dzień chodziłem. No, może prawie nigdy...
- idę powoli, ale bez odpoczynku. Oddycham głęboko. Do oddechów dostosowuję rytm kroków
- w górach łatwo się zgubić. Zwierzęta wydeptują ścieżki prowadzące donikąd. Często ścieżki się rozwidlają, ale potem znów się łączą. Jeśli coś mi nie gra, od razu puszczam w ruch mapę i kompas. Jeśli jest jakaś grupa z przewodnikiem, idę za nimi
- wspinaczka odbywa się w nocy, bo jest najbezpieczniej. Kiedy świeci słońce, rośnie ryzyko lawiny śniegu czy kamieni, spadających seraków, słabych mostów śnieżnych. Mokry, ciężki śnieg przylepia się pod rakami
- zdażało mi się nie myć nawet ponad tydzień, ale nie jest to tak dokuczliwe jakby się wydawało. Po pierwsze jest zimno i człowiek się nie poci za dużo, a po drugie na wysokości jest mniej bakterii rozkładających ten pot. Wystarczy umyć strategiczne miejsca
- powinno się zakopywać nieczystości, ale w praktyce kto nosi szpadelek? Starałem się chociaż przykryć kamieniem. Papier zawsze zabieram ze sobą
- w pobliżu obozowisk na lodowcu jest żółto i brązowo. Szczególnie to brązowe jest problemem. Jeśli mogłem, swoje wyrzucałem do szczeliny, a papier oczywiście do reklamówki ze śmieciami
- ubranie pakuję do reklamówek, zawsze tych samych. Każda jest innego koloru, żeby łatwo znaleźć w plecaku to, czego szukam
- na noc wszystko wkładam do namiotu. Inaczej może zniknąć, nieważne w jak odludnym (na pozór) miejscu
- jeśli muszę przejść przez kamienistą rzekę, to albo w butach bez wkładek i bez skarpet, albo w samych skarpetach
- wstaję najpóźniej o 7.00, nawet gdy jest przeraźliwie zimno. O 18.00 robi się ciemno więc lepiej zacząć wcześnie
- po zachodzie słońca temperatura szybko spada poniżej zera. Rozbijam namiot i od razu ubieram bluzkę i kalesony do spania
JEDZENIE:
- na śniadanie zawsze jem owsiankę albo musli. Aby było zjadalne, musi być z mlekiem w proszku
- na lunch kanapki z konserwą, serem, dżemem lub nutellą plus herbata z termosa. Do tego dużo czekolady i suszonych owoców
- na kolację najczęściej 2 lub 3 zupki chińskie, albo jakiś makaron. Najbardziej lubię ziemniaki puree ugotowane na kiełbasce pokrojonej w kostkę, ale nie zawsze da się kupić. Jeśli idę na długą wyprawę, to na kilka pierwszych dni zabieram ciężkie smakołyki, np. jajka, konserwy, masło. Nie liczę kalorii, ale z doświadczenia wiem, ile potrzebuję zjeść.


5. ANTARKTYDA:
Jeśli interesuje Cię wyprawa na Antarktydę, poczytaj Porady praktyczne . Wszystko się zmienia, a szczególnie ceny. Dlatego pamiętaj, że moje porady są aktualne na styczeń 2016. Trzeba się spodziewać, że ceny rejsów będą systematycznie drożały wraz ze wzrostem zainteresowania tym kontynentem.