Włochy
Pierwszy dzień w
Dolomitach i od razu idziemy zobaczyć ich symbol, czyli Tre Cime di
Lavaredo
1000m podejścia i mamy
wymarzone widoki
Po zachodzie słońca
poszliśmy do schroniska, ale było już zamknięte na zimę
Pogoda była doskonała,
więc postanowiliśmy biwakować pod gołym niebem. Co to było za niebo!
Tunel z czasów I Wojny
Światowej
Tunel prowdzi do początku
ferraty Innerkofler
Via ferrata (po włosku
"żelazna droga") to jest ubezpieczona stalowymi linami droga
wspinaczkowa
Największe
niebezpieczeństwo to są spadające kamienie, często ruszone przez kogoś
powyżej
Turyści pokonują
najtrudniejszy odcinek drogi normalnej na Monte Paterno 2,744m
Sławne szczyty Tre Cime
widziane spod Monte Paterno
Widoki spod Monte Paterno
Widoki spod Monte Paterno
Niespodzianka - na
szczycie Monte Paterno ktoś postawił polską flagę
Piękne miesteczko Cortina
D’Ampezzo, czyli „Królowa włoskich Dolomitów”
Forcella della Grava.
Przyszliśmy tu wieczorem, aby następnego dnia wejść na Monte Civetta
Tak Civetta wyglądała
wieczorem
Rano zmieniła oblicze na
bardziej przyjazne i kolorowe
Widok na pobliską górę
Pelmo
Idziemy do miejsca, gdzie
rozpoczyna się ferrata Alleghesi
Małe przeszkody po drodze
Jestem gotowy na ferratę
Alleghesi, jednąz najdłuższych i najpiękniejszych w Dolomitach
Kwiatki wykazały się
wielką wolą przetrwania
Pierwsze kroki na ferracie
prowadzącej na szczyt Monte Civetta
900m stromej, ale dobrze
ubezpieczonej skały
Ferrata Alleghesi. Końca
nie widać
Ferrata Alleghesi. Nikogo
nie spotkałem przez cały dzień
Widok na północ
Patrząc w dół skąd
przyszedłem
To było długie i męczące
wejście
Krzyż stojący na samym
szczycie Monte
Civetta 3,220m
Widok ze szczytu. Niestety
co chwila napływały gęste chmury
Do zejścia wybrałem
ferratę Tissi, jednąz trudniejszych w Dolomitach
Tissi prowadzi 350m w dół
po pionowych skałach i wymaga dużej koncentracji
Po zejściu z ferraty Tissi
odetchnąłem. Przed sobą miałem stosunkowo łatwą drogę
Forcella delle Sasse. Z
góry zeszła lawina kamieni i o mało mnie nie trafiła. A miała być łatwa
droga...
Bezpiecznie dotarliśmy do
Pecol, gdzie zostawiliśmy samochód