TAJLANDIA
PARK NARODOWY KHAO SOK I BANGKOK (listopad 2009)
zdjęcia
Park Narodowy Khao Sok
Kiedy w 1982 roku wybudowano zaporę Ratchaprapha, powstało ogromne,
długie na 165km
jezioro - Chian Lan. Niebieska woda i otaczające ją ze wszystkich stron
strome, skaliste góry tworzą niezapomniany krajobraz. Od
kiedy zobaczyłem zdjęcia, bardzo chciałem tam pojechać. Niestety, jak
to zwykle bywa piękne miejsca są drogie.
Najbardziej praktyczną opcją jest wycieczka całodniowa, czyli
150zł/osobę plus 20zł za wstęp. Organizowana przez wiele agencji, ale
cena wszędzie identyczna. Najwyraźniej się zmówili i
wygrali, a my musieliśmy po prostu zapłacić.
Wcześnie rano przyjechał po nas pick-up i całą grupą (8
osób) pojechaliśmy do przystani nad jeziorem. Lubię taką
jazdę "na pace", bo wtedy czuję, że jestem w podróży. W
Europie byłoby to niezgodne z prawem (przecież nie ma
pasów), a tutaj można poczuć wiatr we włosach i patrzeć w
tył na uciekający świat. Przystań była większa niż sobie wyobrażałem.
Szybko zapłaciliśmy za wstęp (przyznam się, że kupiłem bilety
studenckie) i zapakowaliśmy się do długiej łodzi z silnikiem. Nie byłem
zachwycony, bo inne łódki miały daszki dla ochrony przed
słońcem, a nasza nie. Do tego jeszcze gdzieś w połowie drogi silnik
zaczął pyrkać, szarpać, przerywać. Kiedy teraz o tym myślę, nie było
to takie złe, bo płynęliśmy wolniej i mieliśmy więcej czasu na
podziwianie
widoków. A było co podziwiać! Po przepłynięciu pierwszego,
mało interesującego odcinka, wpłynęliśmy w przesmyk pomiędzy skałami.
Po obu stronach strome góry porośnięte bujną, tropikalną
roślinnością, z wyjątkiem pionowych skał gdzie rosnąć mogą co najwyżej
mchy lub porosty. Co jakiś czas to po jednej stronie, to po drugiej,
otwierały się zatoki lub ukazywały się kolejne wyspy. Krajobraz jak z
bajki. Wszyscy byli zauroczeni i siedzieli cicho, oprócz
jednej osoby - Janice z USA. Co chwila coś komentowała i wybuchała
rżącym śmiechem. Nie zagłuszał jej nawet ryk silnika. Po jakimś czasie
przyzwyczailiśmy się do jednego i do drugiego.
Dopłynęliśmy do miejsca, gdzie czekał na nas posiłek. Był to rząd
pływających domków bambusowych. Zjedliśmy lunch, nabraliśmy
sił i wyruszyliśmy do jaskini Namtaloo. Na początek musieliśmy przejść
przez bajoro, gdzie woda sięgała po szyję a stopy grzęzły w zalegającym
na dnie mule. Potem czekał nas długi marsz po ścieżce prowadzącej przez
dżunglę prosto do wejścia do jaskini. Różniła się ona od
innych tym, że przez całą długość przepływa niewielka, ale miejscami
głęboka rzeczka. Brodząc w wodzie zanurzyliśmy się w czarną otchłań
jaskini. Minęliśmy stanowisko nietoperzy, które cierpliwie
czekały zmroku, kiedy mogą wreszcie wyruszyć na łowy. Śliskie skały
wymagały ostrożności, więc szliśmy powoli. W niektórych
miejscach zanurzaliśmy się do pasa, a w niektórych głębiej.
Najciekawszy był odcinek, który trzeba było przepłynąć. W
ciemnej jaskini jest to zupełnie inne uczucie niż na zewnątrz. Robiłem
już coś takiego kilka razy, ale po raz pierwszy musiałem znosić pomoc
przewodnika. Wiem, że za klientów ponosi odpowiedzialność i żałuję tylko, że do
jaskini nie można przyjść samemu. Mogła być wielka frajda, a tak była
tylko frajda.
Bangkok - Miasto AniołówStolica Tajlandii to
jeden z azjatyckich gigantów - liczy ponad 9 milionów
mieszkańców (cała metropolia to 12 milionów). Tłok,
zgiełk, korki, wszystko to, czego można się spodziewać po tak wielkim
mieście. Ale są też piękne świątynie, które oszałamiają każdego,
kto zetknął się z kulturą Orientu po raz pierwszy. Nie będę pisał
przewodnika po Bangkoku ani opisywał tego, co robiliśmy, bo nie było to
nic nadzwyczajnego. Za to mam w zanadrzu kilka ciekawostek dotyczących
tego miasta i Tajlandii w ogóle.
- w Bangkoku żyje 120 tysięcy bezpańskich psów
-
oficjalna nazwa miasta to "Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin
Mahinthara Yuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom
Udomratchaniwet Mahasathan Amon Phiman Awatan Sathit Sakkathattiya
Witsanukam Prasit". Ja nie żartuję!
- w Tajlandii jest rok 2553 (nasz 2010). Tak więc jesteśmy "100 lat za Murzynami" i 543 lata za Tajlandią
- król Bhumibol Adulyadej jest aktualnie najdłużej urzędującą głową państwa (63 lata na tronie)
-
królewskie imię ceremonialne to: "Jego Wspaniałość, Wielki Pan,
Siła Ziemi, Nieporównywalna Moc, Syn Mahidola, Potomek Boga
Wisznu, Wielki Król Syjamu, Jego Królewskość, Wspaniała
Ochrona"