KAMBODŻA
ANGKOR (grudzień 2009)
zdjęcia
Do Kambodży z roku na rok przyjeżdża więcej turystów.
Wszyscy mają na celowniku tylko jedno miejsce - Angkor. Przyłączyliśmy
się do tego tłumu. Jeździliśmy od świątyni do świątyni, pstrykając
zdjęcia i podziwiając wspaniałe budowle. Teraz myślę, że to za mało.
Jeśli jeszcze kiedyś będę miał okazję zwiedzać Angkor, to zarezerwuję
sobie cały tydzień i pojadę do tych najbardziej odległych świątyń. Jest
drogo, ale Angkor jest warty każdych pieniędzy. Dosłownie. Dla
handlarzy antyków kilogramowa figurka zrabowana z Angkor
jest warta tyle, co kilogram złota. Co prawda ten proceder został
ukrócony, ale na przestrzeni dziesięcioleci wyrządził
niepowetowane szkody. Jakby mało było tropikalnych deszczy, erozji,
drobnoustrojów i niszczycielskiego upływu czasu, do
destrukcji przyłączyły się bandy rabusiów. Nawet ludzie
tacy, jak Francuz Andre Marlaux, kandydat do literackiej Nagrody Nobla
i minister kultury w rządzie de Gaulle'a. Odwiedził on Angkor w 1924
roku i próbował wywieźć do Francji reliefy o wadze tony!
Został złapany i skazany na karę więzienia, ale wyrok zamieniono na
warunkowy. Ten wybryk trzeba chyba złożyć na karb młodości, bo przyszły
pisarz miał wtedy tylko 23 lata.
Angkor jest miejscem niesamowicie turystycznym. Odwiedza go około
miliona osób rocznie. Trudno się dziwić, kiedy sam w sobie
jest wystarczającym powodem, aby przyjechać do Azji
południowo-wschodniej. Po kompleksie biegają gromady bosych
dzieciaków, sprzedających widokówki, pamiątki,
wodę czy coca-colę. Aby znaleźć miejsce bardziej autentyczne, trzeba
pojechać jak najdalej od Angkor Wat. Szkoda, że miejscowe władze
zabroniły obcokrajowcom jazdy motorem, bo byłby to najlepszy
sposób na zwiedzanie. Podobno było za dużo
wypadków. Bardziej prawdopodobne jest to, że miejscowi
potrzebują pracy. Trochę to rozumiem, Kambodża to bardzo biedny kraj,
dopiero podnoszący się z upadku, jakim był holokaust zgotowany przez
Czerwonych Khmerów. Napotkani w Wietnamie
podróżnicy mówili, że jeszcze niedawno w Kambodży
ludzie byli smutni i przygnębieni. Teraz pałeczkę przejmuje młodzież.
Obecnie około połowy mieszkańców jest poniżej 20-go roku życia.
Oni nie
pamiętają okrucieństw Czerwonych Khmerów. Są weseli,
uśmiechnięci, pełni życia. Chcą tego samego, co nastolatki na całym
świecie - telefonu komórkowego, modnych ciuchów,
zabawy w dyskotece. Natomiast wszyscy, starzy i młodzi, są niesamowicie
dumni z faktu, że to ich naród zbudował Angkor. Kiedy Londyn
liczył 50 tysięcy mieszkańców, Angkor był domem dla miliona
osób. To oni zaprojektowali i wybudowali najwspanialszy obiekt
sakralny, jaki kiedykolwiek stworzyła ludzkość. Powód do dumy? W
pełni uzasadniony!