www.mariusztravel.com logo



KAMBODŻA
PHNOM PENH (grudzień 2009)   zdjęcia

Stolica Kambodży, jak to często bywa, jest najludniejszym miastem kraju (1 milion). Obawialiśmy się trochę o bezpieczeństwo, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Gdy tylko wysiedliśmy z autobusu, od razu zaatakowali nas tubylcy. "Sir, tuk-tuk?" - mówili wszyscy na raz. Nie zwracałem na nich uwagi, odebrałem plecak, zorientowałem się gdzie jesteśmy. W końcu musieliśmy pojechać tuk-tukiem, bo za daleko na nogach. Jeden kierowca, mały grubasek o pogodnym usposobieniu, przyczepił się do nas jak rzep do psiego ogona. I wygrał. Zabrał nas do "OK Guesthouse", który był rekomendowany przez Lonely Planet. Wszystkie tuk-tuki chciały nas tam zabrać, widać mają z tego prowizję. Nie było to złe miejsce, ale mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w mrowisku, w które ktoś właśnie wetknął kij. Wolałbym jednak spokojniejsze miejsce.

Pałac Królewski

Jak na Kambodżę, wstęp nie jest tani (ponad $6). Jednak są takie miejsca, które po prostu trzeba zobaczyć. Cały kompleks jest ogromny, ale tylko część można zwiedzać, bo jest to oficjalna rezydencja króla Sihamoni. Wewnątrz murów pałacowych znajduje się jakby inny świat. Wszystko takie ładne, zadbane i eleganckie. Co prawda chodząc ulicami Phnom Penh często widzieliśmy oznaki luksusu, czyli wypasione bryki (tak się teraz mówi, prawda?) terenowe, o jakich mało kto w Polsce może pomarzyć, ale nie można tego porównać do Pałacu Królewskiego. Wszak tutaj znajduje się Srebrna Pagoda! Jej podłoga jest wyłożona płytami ze srebra o wadze pięciu ton. Jakby tego było mało, na pozłacanym podwyższeniu znajduje się kryształowy Budda, potocznie zwany "Szmaragdowym Buddą". Ale to nie wszystko, bo jest jeszcze naturalnej wielkości wizerunek Buddy. 90 kilogramów szczerego złota i 2086 diamentów. Zawsze mnie to dziwi, że biedne kraje gromadzą takie skarby w budowlach religijnych. Nie ma z tego żadnego pożytku, a w Srebrnej Pagodzie na dodatek nie można robić zdjęć. Bardzo pilnują, ale udało mi się jedno pstryknąć.

Muzeum Tuol Sleng i Pola Śmierci w Choeung Ek

Mamy w Polsce obozy koncentracyjne, ale to nie to samo. U nas obozy zbudowali najeźdźcy, a w Kambodży to sami Khmerzy w latach 70' wymordowali ponad 20% własnego narodu. Jak to się mogło stać? Wszystko za sprawą Czerwonych Khmerów i ich utopijnej ideologii. Zakładała ona, że tylko chłopi są prawdziwą klasą pracującą, a kraj może się bogacić dzięki produkcji rolnej. Miało powstać społeczeństwo bezklasowe, produkujące ryż na eksport. Zlikwidowano własność prywatną, pieniądz i transport, zamknięto szkoły, szpitale i banki. Ludność z miast została wysiedlona na wieś, gdzie mieli być edukowani poprzez ciężką pracę. W Phnom Penh odbyło się to tak, że ogłoszono zbliżające się bombardowanie przez Amerykanów. Mieszkańcy w popłochu opuścili miasto, które do końca rządów Pol Pota zostało niemal puste. Ludzie z miast byli elementem podejrzanym, pasożytniczym i skazanym na zagładę. Ich racje żywnościowe były głodowe. Każdy, kto nosił okulary czy miał zbyt delikatne dłonie trafiał do więzienia, gdzie torturami wymuszano zeznania.

Największym z więzień było okryte złą sławą S-21, gdzie obecnie mieści się Muzeum Tuol Sleng. Wcześniej było to gimnazjum, które Czerwoni Khmerzy przerobili na więzienie. Pozostawiono je tak, jak wyglądało w chwili upadku reżimu Pol Pota. Malutkie cele, druty kolczaste, narzędzia tortur. Przez to miejsce przewinęło się 17 tysięcy ludzi, a przeżyło zaledwie 12 osób. 4 z nich żyją do dziś. W muzeum można obejrzeć film, na którym dawni oprawcy (wielu było nastolatkami) opowiadają o tym, co robili. Jak torturowali i zabijali. Jak się bali i musieli wykonywać rozkazy, inaczej mogli skończyć tak, jak więźniowie. Winą za to, co się tam działo obarczają dowództwo. Czy słusznie? Myślę, że tak.

Oto regulacje bezpieczeństwa, jakie przedstawiano nowym więźniom w S-21:

1. Musisz odpowiadać zgodnie z moimi pytaniami. Nie odwracaj ich.
2. Nie próbuj ukrywać faktów wymówkami, masz jasno zabronione sprzeczać się ze mną.
3. Nie bądź głupcem bo jesteś typkiem, który śmiał stać na przeszkodzie rewolucji.
4. Musisz natychmiast odpowiadać na moje pytania bez marnowania czasu na namyślanie się.
5. Nie mów mi ani o swoich niemoralnościach ani o istocie rewolucji.
6. Podczas chłosty lub porażania prądem nie możesz krzyczeć.
7. Nie rób nic, siedź w miejscu i czekaj na moje rozkazy. Jeśli nie ma żadnych rozkazów bądź cicho. Kiedy każę ci coś zrobić masz to zrobić od razu, bez protestów.
8. Nie wymawiaj się Kampuczą w celu ukrycia sekretu lub zdrajcy.
9. Jeśli nie przestrzegasz wszystkich powyższych reguł dostaniesz wiele, wiele batów przewodem elektrycznym.
10. Jeśli sprzeciwisz się któremukolwiek z punktów moich regulacji, dostaniesz dziesięć batów lub pięć porażeń prądem.


Ten, kto przeżył przesłuchania, trafiał do Cheoung Ek. Było to miejsce egzekucji. Strażnicy nie mogli marnować amunicji, więc prowadzili więźniów na skraj mogiły i zabijali uderzeniem metalowego pręta w tył głowy. W Cheoung Ek jest 129 masowych grobów. Jest niedawno zbudowana wieża, gdzie umieszczono ponad 5000 ludzkich czaszek z widocznymi uszkodzeniami. Jest też drzewo, o które roztrzaskiwano małe dzieci. Bo Czerwoni Khmerzy uważali, że trzeba "wyrywać chwasty razem z korzeniami". Piszę o tym wszystkim na przestrogę. Żebyśmy pamiętali. Żeby już nigdy więcej się to nie powtórzyło.