LAOS
PLEMIONA AKHA DZIEŃ 2 (grudzień 2009) przeczytaj relację
Pijemy z Szefem lao lao
(własnej roboty alkohol 20-25%). Niezbyt dobry, ale nie wypada
odmówić
Żona Szefa
Przed spaniem Szef wysłał
2 dziewczyny, żeby zrobiły nam masaż. Vongsay też się załapał
Życie w wiosce - poranne
obowiązki kobiet
Jedna z córek
szefa w kuchni. Była b. cicha i jakby wystraszona
Inna córka
pracowała na zewnątrz
Następnego dnia ludzie
przyzwyczaili się do naszej obecności
Od rana wszyscy gdzieś
szli, oprócz kilku wyrostków stojących pod płotem
"Jak ja nie widzę ciebie,
to ty nie widzisz mnie!"
Jedyna dziewczyna,
która zapozowała do zdjęcia
Przy każdym wejściu do
wioski jest brama, gdzie podobno zamieszkują duchy opiekuńcze
Codziennie rano była mgła
i niskie chmury, ale później się przejaśniało
Stara wioska używana do
składowania ryżu. Akha przenoszą się w nowe miejsce co 10 -15 lat
Jedna z większych rzek,
jakie musieliśmy pokonać
Tarasy ryżowe. W porze
deszczowej to wszystko jest zielone
Las bambusów.
Potrafią one rosnąć nawet 60cm dziennie!
Vongsay naciął liści
bananowca żeby przygotować miejsce na lunch
Huśtawka rytualna, używana
w czasie Święta Huśtawki, 120 dni po posadzeniu ryżu (koniec sierpnia)
Dopiero po całym dniu
zorientowałem się, że do butów weszły pijawki. Są niegroźne
ale trochę swędzi
Vongsay kupił kurczaka na
obiad
Młodzi myśliwi witają nas
w wiosce, która liczy tylko 15 domów. Tu spędziliśmy drugą noc
Szef wypróbował
mój plecak
Rodzina Szefa. Mieszkańcy
wioski wybrali go, bo najlepiej mówi i pisze po laotańsku
Ogień pali się w kuchni
cały dzień