LAOS
PLEMIONA AKHA DZIEŃ 3 (grudzień 2009) przeczytaj relację
Wioska Jun Ka wcześnie
rano. Na sznurku wisi nasz czerwony sarong, w tym domu nocowaliśmy
Pies to nie przyjaciel
człowieka, tylko pożywienie. Vongsay skubie kundla na świąteczny obiad
Zanim wyruszyliśmy w
dalszą drogę, piesek był upieczony. Mięso trochę twarde, ale b. smaczne
Ci dziadkowie byli bardzo
sympatyczni i nie mieli nic przeciwko zrobieniu zdjęcia. To lubię!
Najlepsi przyjaciele
Szczyty gór
wyłaniają się z chmur
Baaardzo wysokie bambusy
Koło pola ryżowego stoi
bambusowy spichlerz. Tu zjedliśmy lunch
Docieramy do trzeciej
wioski - Chia Hen. Liczy 35 domów i 290
mieszkańców
Bambusowy dom. Kiedy ktoś
potrzebuje nowy, wszyscy pomagają w budowie
Główna ulica w
Chia Hen
Szef chodził za nami po
całej wiosce
Akha są dobrymi myśliwymi.
Sami robią strzelby i proch
Inny myśliwy,
który wrócił z polowania
Jeszcze nie wynaleźli
pieluch
"Moja pierwsza proca"
Ela chciała zdjęcie z
dziećmi, ale kiedy wyciągnąłem aparat, wszyscy uciekli
Bez komentarza
Najpierw jedzą mężczyźni,
a kobiety czekają. Tamtego wieczoru miałem dużą gorączkę
Kiedy powiedziałem, że
nigdy nie żułem betel nut, kobiety przygotowały
kilka sztuk
Po minucie żucia,
mój język wyglądał tak jak widać
O 5 rano obudziło nas
stukanie. To te dziewczyny młóciły ryż przez kilka godzin
bez przerwy
Młócenie takiej
garstki ryżu zajmuje sporo czasu
Zdziwiłem się, że
pozwoliły mi zrobić zdjęcie