BAŁKANY 2008
BUŁGARIA. GÓRY RIŁA I WYBRZEŻE MORZA CZARNEGO (październik 2008)
zdjęcia
Na granicy Bułgarzy przeszli samych siebie - trzeba zaliczyć 5 okienek!
W pierwszym dają pendrive, a potem w każdym następnym chcą go z
powrotem mówiąc "czip". Nie powiedzieli o co chodzi z tym
pendrive, nawet kiedy pytałem faceta od winiety. Zamknął mi przed nosem
okienko! Na koniec trzeba zapłacić 5 euro za winietę (tygodniową) i 1
euro prowizji. W takich sytuacjach ja mówię: złodzieje,
dziady zabuskie! A Ela się śmieje, jest wesoło i wszystko gra!
Monastyr Rilski jest jedną z największych atrakcji Bułgarii. Usytuowany
głęboko w górskiej dolinie na wysokości 1100m, jest dla
Bułgarów tym, czym dla nas Jasna Góra. Z zewnątrz
nie wygląda ciekawie, zwykłe mury z małymi okienkami. Ale w środku jest
co oglądać: pięknie zdobiona freskami cerkiew Bogurodzicy i słynna
baszta Chrelina, a wszystko otoczone czterema kondygnacjami kolorowych
krużganków.
Nareszcie mieliśmy okazję pójść w wysokie góry.
Niestety, choć sięgają ponad 2900m, nie są tak "alpejskie" jak nasze
Tatry. Ale mają inną zaletę: są puste! Poszliśmy więc do schronu
Kobylino Braniste na wysokości 2145m i zostaliśmy tam na noc. Napaliłem
w piecu, co wymagało sporo wysiłku, ale opłacało się. Na zewnątrz było
zimno, ciemno i mgliście, a my grzaliśmy się w naszym małym domku. Na
drugi dzień pogoda była nienajlepsza i jedyne co mogliśmy zrobić, to
pójść na pobliski szczyt Popova Kapa 2695m. Zajęło to jakieś
3 godziny bo chodzenie po mokrych i śliskich głazach wymagało
ostrożności. Na szczycie widzieliśmy jedynie siebie nawzajem i
pobliskie kamory, nic więcej. Po prostu mleko. Zeszliśmy z pomocą
kompasu do schronu a następnie do samochodu, gdzie znów
świeciło słońce. Tak to jest z górami...
Nesebyr i Warna
Położony na niewielkim półwyspie na wybrzeżu Morza Czarnego
Nesebyr jest taką perełką, którą koniecznie trzeba zobaczyć.
Wąskie uliczki i liczne ruiny bizantyjskich kościołów tworzą
niezapomnianą atmosferę. Budowane pomiędzy VI a XIV wiekiem, są bardzo
dobrze zachowane. Mieliśmy już dość ruin, ale takich jak tu jeszcze nie
widzieliśmy. Pomimo że to już październik, Nesebyr wciąż był
pełen turystów (nie wiem co się tam dzieje latem!) oraz
kramów oferujących typowe badziewie, czyli kamyczki,
wisiorki, torebki, figurki itp. Niektórzy mają bardziej
oryginalne sposoby na zarabianie, np. jeden dziadek pięknie grał na
flecie w ruinach kościoła.
Dalej na północ nie było już tak turystycznych miejsc. To
znaczy były kurorty, ale turystów mało. Ta nadmorska
Bułgaria to jakby inny kraj. Wszystko nowe i eleganckie, a luksusowe
apartamenty wyrastają coraz dalej od morza. Co chwila widać reklamę
"apartments for sale", oczywiście nie po bułgarsku, bo skąd przeciętny
Bułgar miałby tyle kasy? Nie wiem dlaczego to wybrzeże jest tak
popularne. Wielkie plaże o miękkim, złotym piasku są niewątpliwą
atrakcją, podobnie jak ciepły klimat. Ale nie ma takich pięknych
widoków jak na przykład w Albanii, gdzie stojąc na plaży
mamy przed sobą góry wysokie na 1.5 kilometra. Pewnie tam
też już niedługo powstaną kurorty i wtedy też przestanie mi się podobać.
Przewodniki mają to do siebie, że często podają nieaktualne informacje.
Kiedy przeczytaliśmy, że Muzeum Archeologiczne w Warnie jest zamknięte
w niedziele, chcieliśmy pominąć to miasto. Bo co tam
robić w deszczowy dzień? Na szczęście poszliśmy sprawdzić i było
otwarte! 100 000 eksponatów z całej historii miasta
obejmującej 6 tysięcy lat stanęło przed nami otworem. Nie jestem
wielkim fanem muzeów, ale to było bardzo ciekawe.
Na północ od Warny
Nie spodziewaliśmy się już niczego specjalnego w Bułgarii.
Wybrzeże stawało się bardziej skaliste, a plaże bardziej kamieniste. W
okolicy Kamen Brjag (kamienista plaża) przypadkiem trafiliśmy na jakiś
rezerwat archeologiczny. Nowy parking, tablice, informacja i oczywiście
kasa. Było już późno ale poszliśmy na pobliskie klify.
Zobaczyliśmy kilka wyżłobionych w skale dołów, fajne ale nic
takiego. To był cmentarz, jak się okazało. Bo kiedy przeczytaliśmy
tablicę, wszystko stało się jasne. Rezerwat Yailata chroni tak zwane
"skalne miasto" składające się ze 101 jaskiń, wyżłobionych w
nadmorskich klifach. Były one zamieszkiwane od V wieku pne aż do XI
wieku naszej ery. Jaskinie były wykorzystywane jako pomieszczenia
mieszkalne, monastyry i grobowce. Wejścia znajdują się wysoko nad wodą
i od razu pomyślałem, że to by było wspaniałe i niezapomniane miejsce
na nocleg. Zanim wróciliśmy do wybranej jaskini z namiotem
itd, było już ciemno. Składała się z 2 dużych, kwadratowych pomieszczeń
i spanie w niej było czymś wyjątkowym. Kiedy wstaliśmy rano,
wystarczyło zrobić 10 kroków by stanąć nad przepaścią i
patrzeć, jak czerwone słońce nieśmiało wychyla się zza horyzontu. Nic
dodać, nic ująć...
zdjęcia