MYANMAR
JEZIORO INLE (styczeń 2010) przeczytaj relację
Las stup po drodze z
Indein do Nyaungshwe
Nasza łódka nie
była aż tak długa jak ta. Wydawała się szybować nad powierzchnią rzeki
Lokalni rybacy (mężczyźni)
wiosłują w
bardzo specyficzny sposób. Kobiety wiosłują za pomocą rąk
Najpopularniejsza ryba to
Karp Inle, ale jest też wiele gatunków nie spotykanych
nigdzie indziej
Średnia głębokość jeziora
to tylko 2m (więcej w porze deszczowej)
Ludzie idą na targ
znajdujący się na brzegu
Co 5 dni odbywa się
"pływający market" ale przyjechaliśmy o 1 dzień za późno
Chłopiec wygląda na trochę
zagubionego. Pewnie rodzice pracują na targu
Bambusowe kosze pełne
różnego rodzaju zboża i roślin strączkowych
Znowu Budda. Co najmniej
1/3 targu była przeznaczona na różne pamiątki dla
turystów
Wróciliśmy na
jezioro i popłynęliśmy na południe
Rybacy uderzają bambusami
w wodę aby spłoszyć ryby
Jedna z wielu wiosek na
jeziorze
Domy są budowane na palach
i jedyny sposób aby się do nich dostać to drogą wodną
Mnisi nie przychodzą
po
jałmużnę, tylko przypływają
Wiosłowanie jest tutaj
ważniejsze od chodzenia
Jezioro Inle słynie z
wyrobów tekstylnych, więc odwiedziliśmy jedną z fabryczek
Sposób w jaki
tutaj przędą nie zmienił się od dziesiątek lat
Wyrabia się nie
tylko jedwab i bawełnę, ale też jedyny w swoim rodzaju materiał z
włókien lotosu
Właściciel twierdził, że
maszyny mają 150 lat, ale to chyba znaczyło tyle, co "bardzo dużo"
Następnie popłynęliśmy do
fabryczki produkującej papierosy
Wszystko jest robione
ręcznie
Dziewczyna ściera korę
żeby zrobić dla nas thanakę. Posmarowała mi ładnie
policzki i czoło
Po obiedzie popłynęliśmy
do Pagody Phaundaw Oo
Wewnątrz Phaundaw
Oo. Na Buddę naklejono już tak dużo złota, że nie można rozpoznać co
to jest
Mała fabryczka srebra.
Można kupić różne wyroby z kamieniami szlachetnymi
Kobiety z plemienia Kayan
noszą na szyjach pierścienie, zakładane już od 5-go roku życia
Nga Phe Kyaung jest
nazywany "Klasztorem skaczącego kota"
Płyniemy z powrotem do
Nyaungshwe
Wieczorem w Nyaungshwe.
Podczas kolacji zabrakło prądu i kelner przyniósł świeczki.
Normalka!