AZJA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA 2009-10
TAJLANDIA. KRABI, CZYLI PÓŁWYSEP RAILAY (grudzień 2009)
zdjęcia
Jaskinia Tum Choee
Jest kilka sposobów, aby dostać się z plaży Phra Nang do
Railay West. Jedni płyną łódką, drudzy idą ścieżką przez
Railay East, ale są też tacy, którzy przechodzą przez
jaskinię i spuszczają się po linie. Tych ostatnich jest tylko garstka i
postanowiliśmy się do nich przyłączyć. Niezbędny jest sprzęt: lina,
uprząż, karabinki no i latarka. To akurat mieliśmy, bo potrzebne było
do wspinaczki. Nie robiliśmy nic trudnego, a drogi mają stałą
asekurację. Niemniej jednaj wspinaczka dostarczała nam bardzo wielu
emocji i bez niej wizyta w Krabi (tak potocznie nazywa się cały
Półwysep Railay) nie byłaby tym samym.
Wejście do jaskini Tum Choee jest ogromne i trzeba znaleźć dobrą drogę,
bo są też ślepe korytarze. Na tej właściwej jest bambusowa drabina.
Potem jest ich jeszcze kilka w najtrudniejszych miejscach, co ułatwia
całą sprawę. Trzeba trochę sprawności, żeby wchodzić po ruchomej i
połamanej drabince, ale to nic ekstremalnego. Są też miejsca strome i
śliskie. Jednak na tych, którzy to przejdą, czeka wspaniała
nagroda. Nie tylko satysfakcja i adrenalina, ale piękny widok na
bialutką plażę Railay West, zamkniętą z obu stron pionowymi skałami.
Zresztą największa dawka adrenaliny dopiero czeka przy zejściu. Jest
tam już gotowy punkt zjazdowy, wystarczy przeciągnąć linę, podczepić
się do niej i frrrruu! Zjechać 15 czy 20 metrów w
dół. Całe przejście to wspaniała przygoda i niezapomniane
wrażenia.
Nurkowanie na Phi Phi
Gdybym nie miał licencji nurka, może bym nawet nie myślał o nurkowaniu.
Popływałbym z rurką i już. Ale kto raz zobaczy podwodny świat, ten
zawsze będzie chciał tam wracać. Nurkowanie nie jest tanie, ale
Tajlandia to i tak jedno z tańszych miejsc na świecie. Najlepiej by
było popłynąć na Similan Islands, ale na to nie mogliśmy sobie
pozwolić. Więc padło na Phi Phi. Ela poszła plażować, a ja wraz z grupą
6 osób wskoczyłem na łódź i w drogę! Mieliśmy
zanurzenie przypominające a potem już na głęboką wodę. Niestety,
widoczność była zła żeby nie powiedzieć gorzej. Nie byłem zadowolony,
ale co zrobić? Były ławice ryb, korale i żółwie, ale w
porównaniu z tym, co widziałem w Hondurasie czułem się
trochę zawiedziony. Nie bez znaczenia był fakt, że trafiłem na
pochmurny dzień a bez dobrego światła nie widać pięknych
kolorów. Woda najpierw zatrzymuje te najdłuższe fale (czyli
czerwień) a głębiej docierają tylko te dłuższe (czyli niebieskie).
Efekt? Np. czerwone korale zupełnie tracą kolor.
Z nurkowaniem wiąże się jeszcze sprawa utraty aparatu, kupionego
specjalnie na ten wyjazd. Zapakowałem go w wodoszczelny pokrowiec
Aquapack i dałem dziewczynie z grupy, żeby mi go podała kiedy już będę
w wodzie i założę kamizelkę z butlą. A ona wyciągnęła aparat i chciała
mi robić zdjęcia. Powiedziałem żeby włożyła aparat z powrotem, bo chcę
go wziąć pod wodę i tak zrobiła. Kiedy byłem na głębokości 10
metrów zobaczyłem, że w środku zbiera się woda. Wypłynąłem,
ale
już było za późno. Szkoda. Ocalał tylko ten filmik z
nurkowania - kliknij
tutaj
Raflezja - największy kwiat świata
Kiedy czytałem o Parku Narodowym Khao Sok dowiedziałem się, że rosną
tam największe kwiaty świata. Po 8 dniach spędzonych na Krabi nadszedł
czas wyjazdu i postanowiliśmy pojechać właśnie do Khao Sok. Co prawda
raflezja kwitnie dopiero w styczniu (był koniec listopada) ale są też
inne atrakcje. Jaka była nasza radość kiedy okazało się, że w parku
zakwitły już 2 kwiaty! Chcieliśmy tam pójść sami, ale nikt
nie potrafił nam powiedzieć jak tam dojść. "Tylko z przewodnikiem" -
mówili w agencjach turystycznych. A w okolicy były tylko
hotele i agencje turystyczne. W końcu ktoś nam wytłumaczył drogę i
okazało się to całkiem proste. Początek ścieżki jest oznaczony, a potem
już tylko pod górę. Gorąco, pot się leje, ale trzeba iść.
Gdzieś po godzinie na ciemnym, brązowym poszyciu lasu mignęło nam coś
kolorowego. To było to! Wielka, czerwona, dorodna raflezja! Nie rośnie
na żadnej roślinie tylko leży na ziemi, jakby ją ktoś po prostu położył
i zostawił. Kwiaty wyrastają z pędów, które są
bardzo delikatne. Jeśli pęd zostanie nadepnięty, roślina zginie. Kwiat
rozwija się z wielkich pąków przypominających
główki kapusty, a każdy z nich ma swój numer na
tabliczce wbitej obok.
Jest wiele gatunków raflezji i później
doczytałem, że ten z Khao Sok (Rafflesia kerrii) nie jest największy i
dorasta "tylko"do 90cm. Ten największy, Rafflesia arnoldii, występuje
na Borneo i Sumatrze i osiąga średnicę 1 metra.