www.mariusztravel.com logo



Z MEKSYKU DO ARGENTYNY 2006 - 07

BAGNA PANTANAL, WODOSPADY IGUAZU I BUENOS AIRES (wrzesień 2007)   zdjęcia

Kolejnym krajem, jaki odwiedziłem w czasie tej podróży była Brazylia. Właściwie tylko jedno miejsce w tym ogromnym kraju, mianowicie Pantanal. Najlepszym sposobem na odwiedzenie bagien jest kilkudniowa wycieczka zorganizowana przez jedną z wielu agencji operujących w tym regionie.  W programie jest zazwyczaj wycieczka piesza, konna oraz motorówką a także samochodem.  Oprócz tego atrakcją jest  łowienie piranii, żarłocznie rzucających się na przynętę, którą jest świeże mięso wołowe.  Pantanal jest rajem dla ptaków i zwierząt, co widać po ilości występujących tam gatunków.  Najbardziej pospolite są kajmany, kapibary (świnie wodne), węże czy małpy, a spośród ptaków wielkie bociany (symbol Pantanal), hałaśliwe papugi i kolorowe tukany.  Musze przyznać, że te same zwierzęta można o wiele taniej zobaczyć w Boliwii (Rurrenabaque), ale mimo wszystko Pantanal jest nie lada gratką dla miłośnika przyrody.

Wodospady Iguazu

Po drodze do Buenos Aires postanowiłem ponownie odwiedzić  wodospady Iguazu.  Jest to jeden z cudów świata, który mogę oglądać wiele razy!  Ponieważ wstęp do Parku Narodowego jest 3 razy droższy dla obcokrajowca niż dla Argentyńczyka, na pytanie "z jakiego pan jest kraju?" odpowiedziałem "z Argentyny".  I o dziwo, udało sie!  Niestety pogoda nie była idealna, ale oszołamiająca siła z jaką całe jezioro wpada do Gardzieli Diabla jest czym co można podziwiać niezależnie od warunków atmosferycznych.  Gardziel jest największym spośród 275 wodospadów znajdujących sie w Parku.  Dodatkową atrakcją jest fauna i flora, ale większość zwierząt znika w gąszczu wcześnie rano, odstraszona tłumem turystów, który pojawia sie niezmiennie każdego dnia.

Buenos Aires

Stolica Argentyny, kolebka tango, jest miastem bardziej europejskim niż południowo-amerykańskim.  Zaledwie 100 lat temu Argentyna była jednym z najbogatszych krajów świata, i architektura jej stolicy wciąż to odzwierciedla.  Moim ulubionym miejscem jest Puerto Madero, byłego portu gdzie stare budynki zostały przerobione na bary i kawiarnie, a odnowione dźwigi stanowią ozdobę.  Bonusem w tym roku była sesja zdjęciowa magazynu dla panów, odbywająca się w plenerze właśnie w Puerto Madero.  Nie mogłem oprzeć się pokusie i umieściłem na tej stronie jedno zdjęcie, przepraszam za moją słabość!

Tak więc właśnie tu, w Buenos Aires, dobiegła końca moja kolejna roczna podróż.  Po raz ostatni spakowałem plecak, wyrzucając przy tym stare ubrania i zastępując je butelkami wina, które miałem zamiar przemycić do Anglii.  Pojechałem na lotnisko już 4 godziny przed odlotem.  Pierwszym problemem była moja wiza do USA, bo miałem przesiadkę w Atlancie.  Ostatnio 2 razy zmókł mi paszport i zdjęcie stało się niewyraźne.  Udało się jednak pokonać ta przeszkodę.  Wtedy okazało się, ze nie ma mojego biletu.  Musiałem iść do biura Delty, aby mi wydrukowali nowy.  Trwało to około godziny i wiedziałem, że coś jest nie tak.

Pracownik Delty nie wiedział, dlaczego komputer nie pozwala mu wydrukować mojego biletu, i zaczął dzwonić po pomoc.  Po kilku telefonach wytłumaczył mi, co sie stało.  Otóż kilka miesięcy temu zmieniłem datę powrotu na 22 września, ostatni dzień ważności biletu.  Zrobiłem to przez telefon, dzwoniąc do agencji Expedia, która mi ten bilet sprzedała.  Następnie zadzwoniłem też do Delta, aby się upewnić.  Wszystko było w porządku.  Nie wiedziałem jednak, ze Expedia zrobiła mi tylko rezerwację, ale nigdy nie wystawiła biletu.  Być może dlatego, że komputer na to nie pozwolił.  A nie pozwolił dlatego, ze bilet był już nieważny.  Okazało się bowiem, że bilet był ważny do północy 22 września, ale czasu Greenwich, a nie lokalnego!!!  Tak więc o 20.30 w Buenos Aires, kiedy odlatywał samolot, w Londynie było już pół godziny po północy.  O pół godziny za późno.

Mogłem kupić nowy bilet na miejscu, za jedyne $1900.  To oczywiście odpadało, i powoli uświadomiłem sobie powagę sytuacji.  Nie pozostawało nic innego jak wrócić do hostelu, wyciągnąć z plecaka butelkę wina i poszukać taniego przelotu do Londynu.  Kiedy jednak przeanalizowałem sytuację w jakiej sie znalazłem, postanowiłem zostać w Ameryce Południowej. W taki sposób zakończyłem roczną podróż z Meksyku do Argentyny, a jednocześnie rozpocząłem następną. Po 2 tygodniach odpoczynku w Montevideo wyruszyłem na południe, do Patagonii. Ale Patagonia 2007 to już inny rozdział!   zdjęcia